sobota, 24 maja 2014

Rozdział trzynasty

*Oczami Zayn'a*
Spojrzałem na zegarek, kiedy wreszcie skończyłem rozstawiać namiot. Casey nie było już dobre dwie godziny i zacząłem się strasznie o nią martwić. W dłoń wpadła mi latarka, z powodu zachodzącego już słońca. Włączyłem ją by lepiej rozświetlić sobie drogę do lasu. Zastanawiałem się jedynie, gdzie ta dziewczyna mogła pójść. Latarką prześwietliłem kolejne obszary lasu.
- Casey!- krzyknąłem, kiedy cisza zalegała całym lasem. Potknąłem się się o jakąś gałąź. Zakląłem cicho. Gdzie ona do cholery jest! Czy zawsze musi zachowywać się jak pięcioletnia dziewczynka? Zaczynam żałować że ją tutaj zabrałem. To miała być dla niej rehabilitacja, po tym wszystkim co się stało. Po tym jak... nawet nie chcę o tym myśleć. Nie chcę myśleć o jego łapskach na jej kruchym, bladym ciele. O tym jak krzyczała, prosząc go o litość. O tym jak postanowił ją skrzywdzić. Złamać ją. Zmienić, nie do poznania. O tym jak się do mnie nie odzywała. Że się nawet nie poruszała. Że płakała, po tym jak wepchałem ją prosto w jego łapska. Myślałem.. na prawdę miałem nadzieję że plan wypali. Przechytrzył mnie. Pozbawił ją tej nieśmiałości. Niewinności. Teraz jest zupełnie inna. Boi się czyjegoś dotyku. I to wszystko przez niego... mnie. Bo sam zrobiłem jej krzywdę.
- Casey!- krzyknąłem kolejny raz.
Przystanąłem na chwilę. Bateria w latarce zaczęła się wyczerpywać. Musiałem się zawrócić. Znów naraziłem ją na niebezpieczeństwo. Chciałbym by była przy mnie. Czuję się wtedy jakbym zaczynał życie na nowo. Jakby świat stawał się lepszym. Przedtem, chciałem ją jedynie przelecieć. Ostro przeruchać. Tak by jęczała i błagała mnie o więcej. Ale teraz, coś się zmieniło. Nabrało głębszego sensu. Jest moją przyjaciółką. Jest najlepszym co mnie spotkało i nie przeżyję dnia bez jej obecności.
Bateria latarki całkiem padła. Akurat w momencie kiedy wszedłem na plażę. Zbliżyłem się do namiotu, by wziąć jedynie torbę, ale coś przykuło moją uwagę. Otulona w czarnym śpiworze, Casey. Z twarzą ubrudzoną błotem. Oddychała cichutko, wykończona swoją wędrówką. Podszedłem bliżej i ucałowałem ją w czoło. Drżała, z zimna. A jej twarz była nadzwyczaj biała. Okryłem ją drugą warstwą śpiwora, kładąc się tuż obok niej. Położyłem dłoń na jej biodrze, a ona nagle podskoczyła. Powieki zadrżały. Odwróciła się do mnie przodem.
- Zayn?- jęknęła cicho- Czy to ty?
Odgarnąłem kosmyk włosów z jej policzka, za nim zdążyłem coś powiedzieć.
- Tak- zaśmiałem się- Zgubiłaś się, prawda?
Otworzyła powieki, znów pokazując swoje piękne, brązowe oczy.
- Nie- powiedziała z powagą- po prostu poszłam się przejść.
Zaśmiałem się, oczekując na to aż wreszcie powie mi prawdę, ale tego się nie doczekałem.
- Nie śmiej się ze mnie- naburmuszyła się.
- Dlaczego? Zachowujesz się jak pięciolatka- uśmiechnąłem się, dotykając przelotnie, wierzchem dłoni jej policzka. Zadrżała. Nic nie powiedziała. I wtedy zrozumiałem że znów wszystko zepsułem.
- Chyba powinniśmy iść spać- znów odwróciła się do mnie tyłem. Co prościej znaczyło "odpierdol się ode mnie".
Znów na nią spojrzałem, bo tylko to mi pozostało.

_______________________________
Hej dziewczyny :)
Przepraszam za tak długą przerwę. Powiedzmy że mam teraz problemy w życiu rodzinnym i dlatego nie dodaję tak często, mam nadzieję że zrozumiecie.