środa, 19 lutego 2014

Rozdział jedenasty

Wybiła dokładnie piętnasta kiedy po obiedzie zrobionym przez Zayn'a, on zaproponował mi spontanicznie, wyjazd gdzieś gdzie wreszcie będę mogła odpocząć. Początkowo ta propozycja wydała mi się nieco dziwna i niepokojąca, jednak podsumowując wszystkie za i przeciw zgodziłam się. Lecz po jakimś czasie kiedy usłyszałam że mam spakować swoje rzeczy, całkiem się zdziwiłam. Próbowałam wypytywać Zayn'a po co, gdzie mnie właściwie zabiera, jednak on nie chciał zdradzić mi swojej "tajemnicy".
Mój niepokój był tak silny, że nie potrafiłam racjonalnie myśleć, przez co popadałam w niemały dyskomfort. Każda z myśli jakie mi się nasuwała, wydawała mi się na prawdę prawdopodobna choć w rzeczywistości, pewnie bym ją taką nie nazwała.
Zayn wbiegł do mojego pokoju, jak opętany, dysząc z wysiłku, jakby przebiegł co najmniej dziesięć kilometrów,kiedy ja byłam już w połowie pakowania.
- Gotowa?- pyta z ogromnym uśmiechem na twarzy, wyrzucając ramiona w górę.
Odwracam się przodem do niego zupełnie skonsternowana jego zachowaniem, wciąż trzymając w ręku złożoną w kostkę koszulkę.
- Jestem w trakcie pakowania, Zayn.- wyjaśniam z irytacją rzucając koszulkę do torby.
Mulat z zawzięciem bierze w ramiona wszystkie ubrania, następnie wrzucając je szybko do torby, ledwo zapina zamek błyskawiczny.
- Tak się tego nie robi- pouczam go, wystawiając palec wskazujący, jak matka karcąca swoje dziecko.
- Nie ma czasu!- krzyczy, zarzucając na ramię torbę. Biegnąc oplata dłonią mój nadgarstek, kiedy stoję z jedną dłonią trzymaną na biodrze.
Zrywam się mimowolnie do szybkiego biegu, nie mając nawet założonych na stopach butów.
Szaleńczo zbiegamy po betonowych schodach. Zimno po każdym zetknięciu mojej stopy z podłożem, daję o sobie nie mały znak.
Kiedy dobiegamy do samochodu, Zayn bez żadnych skrupułów wpycha mnie do środka, zatrzaskując z hukiem drzwi.
Dopiero wtedy mogę założyć na stopy swoje trampki, bez ciągłego mówienia nad uchem "Szybciej".
W końcu Zayn obiega auto i odpalając je wyjeżdża z garażu z piskiem opon. Jestem zupełnie skonsternowana jego zachowaniem. Dokąd mu się śpieszy?
Mam ochotę oto zapytać, jednak wiem jaka będzie jego odpowiedź.
Pierwszy raz widzę Zayn'a, tak podekscytowanego. Tak cieszącego się z tego co właśnie robi. Na jego twarzy wciąż ukazuje się piękny uśmiech, który rozświetla jakieś światełko nadziei na to że Zayn jest dobry.
- Zayn? -mówię pytająco.
- Co?- przekręca kierownicę w prawą stronę by skręcić.
- Mogę się Ciebie o coś zapytać?
- Oczywiście- śmieję się wesoło.
- Co w ogóle skłoniło Cię do założenia gangu?- pytam z szczerą ciekawością. Wciąż nie mogę się w tym połapać. Jak taki chłopak jak on, może mieć gang? Kiedyś wydawało mi się że jest zwykłym człowiekiem bez serca, jednak musiałam go bliżej poznać by zobaczyć, jaki jest na prawdę.
- Dużo by opowiadać- odpowiada wymijająco, jakby nie chciał opowiadać o swojej przeszłości.
- Mam czas.- lekceważę jego zagrywkę. Zayn wzdycha z irytacją. Przez krótką chwilę wstrzymuje oddech w płucach.
- To zaczęło się odkąd skończyłem piętnaście lat i zaczął się mój okres buntu- wzrusza ramionami, jakby go to w ogóle nie obchodziło- Byłem dobrym i grzecznym chłopcem, słuchającym swoich rodziców,jednak wszystko się zmieniło gdy wpadłem w złe jak dla moich rodziców towarzystwo- opowiada coraz bardziej przejmując się tym co mówi- Podobało mi się sprzeciwianie rodzicom. Czułem ogromną adrenalinę, i nie chciałem przestać jej czuć. Chciałem by wciąż była. Przez co wpadłem w nałogi. Alkohol, narkotyki. To wszystko ich denerwowało, a ja robiłem wszystko by udowodnić im że nigdy nie byłem taki za kogo mnie uważali.- jego mięśnie nagle się napięły- W końcu nie wytrzymali i wyrzucili mnie. Tak po prostu. Zostawili mnie na pastwę losu. Wstydzili się mnie. Przestali mnie kochać. Przestali kochać swoje dziecko.- głos lekko mu się załamywał- A ja już jako szesnastolatek musiałem radzić sobie sam. Na początku żebrałem. Żebrałem by uzbierać pieniądze, na wyjazd do Londynu. I w końcu mi się udało. A tam poszło już z górki. Jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki.- wzdycha, by uspokoić swoje nerwy- To chyba wszystko- uśmiecha się pokrzepiająco, jednak jego oczy wciąż pozostają smutne. Dziwię się kiedy wyobrażam sobie w nich szesnastolatka, pozostawionego samego na pastwę losu.
Próbowałam sobie wszystko poukładać. Próbowałam znaleźć choćby jeden dobry powód na to by usprawiedliwić rodziców Zayn'a, jednak nie potrafiłam.
Moi rodzice kochali mnie nad życie, i nawet jeśli sprawiałabym im kłopoty, oni nie pozostawili by mnie samą. Nie wyrzucili by mnie z domu, jak nic nie wartą rzecz.
Dziecko zawsze powinno być na pierwszym miejscu w życiu rodzica, jednak zauważyłam że u jego rodziców tak nie było.
Postanowili tak po prostu zapomnieć o swoim synu, ponieważ nie wypełniał ich wymogów, i chyba to najbardziej mnie przeraziło. Jak oni mogli?
Kiedy Mulat kładzie dłoń na swoim fotelu, ja obejmuje go swoją. Wplatam palce w jego, by dodać mu trochę pozytywnej energii. Zayn odwrócił się niespodziewanie i posłał mi najpiękniejszy uśmiech jaki tylko mogłam zobaczyć.
Zarumieniłam się, na sam widok jego radosnej twarzy. Nie potrafiłam przez dłuższy czas, patrzeć mu prosto w oczy.
- Kiedy dojedziemy?- zmieniłam temat, kiedy uważałam za niezręczne siedzieć w ciągłej ciszy.
- Za jakieś dwie, trzy godziny- mówi z powagą, kiedy ja wciąż trzymam kurczowo jego dłoń.
- A powiesz mi w końcu gdzie się wybieramy?- pytam natarczywie.
- Mówiłem, to niespodzianka!- wyjaśnia z entuzjazmem, w ogóle nie denerwując się tym że wciąż pytam go o jedno i to samo.
- To powiedz mi chociaż czemu kazałeś mi się spakować? Zostaniemy tam na kilka dni?
- Tak- kręci głową, jakby upewniając się że to wszystko jest prawdą. Jednak ja wciąż pozostaję w ogromnym niepokoju.
Bo co jeśli to jest jakaś zasadzka? Że dowiedział się kim na prawdę jestem? Co chcę zrobić? A właściwie co chciałam zrobić?
Przez ostatni czas, myślę o nim zupełnie inaczej. Jest dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela. Choć wiem że to dziwne, tak jest. I nie mogę się pozbyć tego uczucia, które wciąż gdzieś tam we mnie błądzi. Kurczę! To za trudne!
Nie mogę go zabić. Ostrzegałam wuja. Chciałam wrócić do domu. Wiedziałam że nie jestem na to gotowa. Wiedziałam że nie będę miała tyle odwagi by to zrobić. By pozbawić go życia, jak on mnie szczęścia.
Opieram się głową o jego ramię. Przymykam lekko oczy.
- Będziesz spać?- pyta z ciekawością.
- Mhm- mruczę, kiedy znuża mnie sen. A obraz Zayn'a w ciemności pozostaję jedynie tajemnicą.

________________________
Od Autorki:
W sumie miałam dodać gdzieś tak na weekend, ale tak wyszło, że czytając wasze komentarz, dostałam nagłego kopa. Dziękuję wam bardzo. Miłego czytanie, życzę! <3

5 komentarzy:

  1. SUPER *_*
    Czekam na nn !! ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle WSPANIAŁY ROZDZIAŁ !!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem w porządku, nie wyłapałam, błędów, szkoda że trochę krótko.. Ciekawe tylko gdzie to on ją zabiera.

    OdpowiedzUsuń