Muszę robić wszystko by skorupa została zniszczona. Ale co mam poświęcić by to zrobić?
Casey jest nieśmiałą dziewczyną, próbującą choć trochę upodobnić się do Riley, która potrafi o wiele lepiej ukrywać swoje niedoskonałości.
Po telefonie Zayn'a od razu- jak mi radził- zmierzyłam do sypialni, by schować się gdziekolwiek, byle mnie nie zauważono. Znów trafiło na szafę.
Usiadłam na jej twardej powłoce, przysłaniając się ubraniami mężczyzny. Historia się powtarza. Zapach drewnianej szafy trafia do moich nozdrzy.
Łzy pojawiają się na policzkach. Zabił ich. Nie mogę o tym zapomnieć. Nie da się. Kładę dłoń na materiale. Chłód obraca ją w swoich objęciach. Tylko to się zmieniło. Jej już nie ma. Nie wróci. Nie powie mi "Daj spokój Riley". Nie przewróci oczami, jak to ona tylko potrafiła. Nie zrobi nic. Bo nie żyje.
I wtedy słyszę huk. Przeraźliwy dźwięk rozdzielający każdą tkankę mojego organizmu. Przytrzymuję przy piersi naładowany rewolwer, patrząc w sufit, szafy. Modlę się by mnie nie znaleźli. Nie byłam pewna czy sobie poradzę. Przecież jeszcze nie odnalazłam w sobie ducha walki.
Na korytarzu słychać ciężkie kroki stóp. Uwadze nie uchodzi mi to że jest tam kilku mężczyzn, czego dowiaduję się podczas podsłuchiwania ich rozmów.
- Nie ma jej- mówi jeden, głosem łudząco przypominającym Stan'a.
- Zamknij się- ucisza go władczo drugi- Musi tu być. Przeszukać to mieszkanie!- krzyczy, po to by inni go usłyszeli.
I wtedy zdaję sobie sprawę z tego że jeśli Zayn lada chwila nie przyjedzie, zabiją mnie. Sama nie poradzę sobie z kilkoma mężczyznami. Jestem zbyt słaba.
Drzwi sypialni otwierają się lekko. Mężczyzna wchodzi cicho do pokoju, najwyraźniej czegoś się obawiając. Dokładnie słyszę jak wchodzi do łazienki, i przeszukuję ją dokładnie, trzaskając wszystkim czym popadnie.
Potem znowu znajduje się w sypialni. Zamykam oczy, by wczuć się lepiej w jego sytuacje.
Podchodzi do łóżka. Odkrywa kołdrę. Sprawdza szczelinę pod łóżkiem, choć jest wiadomym że żaden człowiek by się w niej nie zmieścił.
W końcu czuję jak podchodzi do szafy. Mój oddech staję się płytki. W myślach bogini powtarza notorycznie "Uwierz w siebie. Bądź Riley". Kopię w skorupę Casey, pomagając mi ją rozbić. Staję się coraz cieńsza. I w końcu pęka. Jej drobiny rozsypują się wszędzie. Huk w mojej głowie. A pewna siebie dziewczyna wychodzi z ciemności. Wciela się w sytuacje. Po prostu jest.
Czuję jak dłonie mężczyzny obijają się o klamki, dwudrzwiowej szafy. Ma zamiar je otworzyć, jednak tego nie robi. Kolejny stłumiony dźwięk wydobywa się z korytarza, zajmując jego uwagę. Zayn wrócił. Z odsieczą.
Nie zważając na to że mam na sobie jedynie piżamę, kopię w drzwi szafy, wyważając je przy tym. Mężczyzna ze zdziwieniem szuka swojej broni. Przegląda kieszenie, podczas gdy ja jednym ruchem zadaję mu cios. Zwija się z bólu krzycząc. Klęczy na jedno kolano trzymając się za brzuch. Kopię go w głowę. Upada na ziemię. Wymierzam w niego broń. Wstrzymuję oddech i strzelam w klatkę piersiową. Przestaje oddychać. Nie żyje. Tak dobrze wrócić do tego fachu, jako Riley.
Wolno wychodzę z sypialni, kiedy krzyki i dźwięki oznaczające krwawą bijatykę dochodzą do moich uszu.
Wreszcie dochodzę do salonu. Pięciu mężczyzn biję się z Zayn'em i Harry'm. Moi pobratymcy przegrywają. Nie mogę pozwolić na to by polegli. Teraz jesteśmy drużyną. Chowam rewolwer do kieszeni mojej bluzy, z myślą że może mi się jeszcze przydać.
- No, no!- krzyczę, zwracając na siebie uwagę- Pięć na dwóch? Coś tu chyba nie pasuje, nie uważacie?- pytam z wyzywającym uśmieszkiem na twarzy. Zayn patrzy na mnie pokrzepiająco. I to jakby jeszcze bardziej mi pomaga.
Jeden z napastników biegnie w moją stronę, nie biorąc pod uwagi to że mogę się obronić.
Kiedy zbliża się na tyle blisko do mojego ciała, ja zadaję mu cios w twarz, łamiąc nos. Upada plackiem na ziemię. Szybko wyciągam pistolet, przykładam do jego piersi.
- Dobranoc, skarbie- mrugam do niego jednym okiem pociągając za spust. Krew rozpryskuję się na wszystkie strony a zwłaszcza na moją bluzę i czarne bokserki Zayn'a, które aktualnie mam na sobie.
Mężczyźni wciąż się biją. Ktoś podchodzi do mnie od tyłu. Odwracam się, zdecydowanie za późno. Napastnik zadaję mi siarczysty cios w twarz. Bierze mnie na ręcę i rzuca na ścianę. Odbijam się od niej plecami i padam kolanami o podłogę przed leżącym Zayn'em. Nasze wzroki się krzyżują. Uśmiecha się do mnie.
- To jeszcze nie koniec- szepczę. Łapię moją dłoń kiedy podchodzą do nas w czwórkę wszyscy napastnicy. Harry leży plackiem na podłodze, tuż za nimi. Znów patrzę na Zayn'a. Zgadzam się na jego niemą propozycję. Łapie mnie za drugą dłoń. Wstaję szybko podnosząc mnie za sobą. Kręci mną. Rozprostowuję swoją nogę, która trafia każdego z mężczyzn w głowę. Potem znów trafiam do pozycji stojącej. Wyciągam pistolet, i strzelam do każdego z nich, za nim zdążą się podnieść. Sapię z przemęczenia. Prawie nie czuję bólu. Jedynie nabitych parę siniaków, ukazuję się po jakimś czasie. Nie jest aż tak źle, choć z Harry'm i Zayn'em o wiele gorzej. Loczek podnosi się z podłogi. Nie widać żadnych oznak że, ktoś bił go po twarzy. Jednak jego ramiona są kompletnie zakrwawione. A brzuch posiniaczony.
Zayn, tak zażarcie mnie bronił. Z jego wargi, wolno sączy się szkarłatna ciecz. Ma podbite prawe oko. Szramy na ramionach. I zakrwawione knykcie. A wszystko to dla mnie.
Zayn głaszczę mój policzek.
- Nic ci nie jest?- pyta z wyraźną troską w głosie. Oplatam jego dłoń swoją, zabierając ją ze swojego policzka.
- Nie.- mówię- Ale wam tak.- wskazuję kolejno na ich sylwetki- Chodźcie obmyję was z tych ran- wskazuję lekko na łazienkę.
- Nie trzeba- wzrusza ramionami, Harry- Muszę jeszcze sprawdzić czy tamci nie potrzebują pomocy.
- Pójść z Tobą?- Zayn, drapię się po karku.
- Stary, czy ty siebie w lustrze widziałeś? Nie ma mowy.- mówi kategorycznie, Loczek. Robiąc charakterystyczny ruch dłoni. Podchodzi do mnie, przytula mocno. Zarzucam mu ramiona na szyję. Harry całuje mnie w czubek głowy jak młodszą siostrę.
- Dziękuję- szepczę mu co może usłyszeć tylko i wyłącznie on.
- Nie ma za co, Casey.- wzrusza ramionami, odrywając się ode mnie.
Żegna się z Zayn'em w charakterystyczny dla chłopaków sposób i wychodzi, zamykając za sobą drzwi.
Wszystko w mieszkaniu Malik'a jest kompletnie rozwalone. Aż żal patrzeć na to co zrobili tutaj ludzie Stan'a, którzy leżą u naszych stóp.
- Kto się nimi zajmie?- pytam, wskazując na ciała.
- Jeśli moi ludzie poradzą sobie z resztą ich gangu, w ciągu kilku godzin, to oni- wskazuje na zepsuty zegar ścienny. Oplatam dłonią nadgarstek Malik'a, kiedy długo stoimy w ciszy. Ciągnę go za sobą jak pieska na smyczy.
- Gdzie mnie ciągniesz?- uśmiecha się jak małe dziecko.
- Do łazienki. Przecież muszę obmyć ci te rany- wskazuję na jego twarz.
Wchodzimy do łazienki, która także już jej nie przypomina. Znajduję w szafce apteczkę. Staję na palcach. Zayn o wiele wyższy ode mnie, sięga po nią ocierając się kroczem o mój tyłek. Jest to dla mnie coś zawstydzającego, i ledwo ukrywam przed nim swoje rumieńce.
- Siadaj- rozkazuję mu, wskazując na deskę klozetową. Posłusznie robi co mu każę, wciąż się uśmiechając.
Namaczam wacik w zimnej wodzie, by na początku choć trochę obmyć go z tej krwi.
Stoję schylając się do niego. Nasze twarze są nadzwyczaj blisko siebie. Ja mimo to dalej skupiam uwagę na jego ranach. Zayn moczy kciuka w zimnej wodzie, ocierając go o moje czoło.
- Co robisz?- pytam uśmiechając się do niego szczerze.
- Zmywam krew z Twojego czoła- wzrusza ramionami.
- Nie ruszaj się!- podnoszę na niego głos. A on zamiast mnie posłuchać chichoczę w najlepsze.
Wyrzucam wszystkie brudne waciki, kiedy cała krew zostaję zmyta z jego ciała. Nalewam na nie wodę utlenioną. Przykładam do jednej z ran, spodziewając się choćby cichego jęknięcia, jednak nic nie słyszę.
- Nie boli Cię?
- Nie, kiedy ty to robisz- wciąż się uśmiecha. Zupełnie nie wiem o co może mu chodzić.
Dalej obmywam każdą z jego ran. Kiedy kończę zawijam ramiona w bandaże elastyczne i naklejam plastrem jedną ze szram na czole Malik'a.
- Tu może pozostać blizna- informuję mnie ze wzruszeniem ramion, jakby go to w ogóle nie interesowało.
Ani trochę nie przemyślając mojej decyzji, całuję go w plaster, umieszczony na czole.
- Co robisz?- dalej się uśmiecha.
- Całuję Cię w szramę, by nie pozostała po niej blizna- chowam wodę utlenioną do apteczki.
- To działa?
- Moja matka, wierzyła że tak. Czasami się sprawdzało- posmutniałam na wspomnienie o mamię. Muszę jak najszybciej o niej zapomnieć, jeśli nie chcę się przy nim rozkleić.
- Nigdy nie pytałem Cię o Twoją rodzinę.- mówi beztrosko.
- I nie pytaj- odpowiadam srogo, wychodząc z łazienki.
Zmierzam ku kuchni, by napić się wody. Zayn idzie za mną, jak cień nie zważając na to czy chcę teraz jego obecności, czy też nie.
- Przepraszam- mówi w końcu, kiedy cisza doskwiera nam od jakiegoś czasu.
- Mhm- mruczę- Idę do sypialni. Chcę zostać sama.- informuję go wkładając szklankę do zlewu.
- Dobrze- odpowiada, kiedy znajduje się w połowie drogi do sypialni. Łzy spływają powolnie po policzkach. Rzucam się na łóżko. Twarzą wtulam się w poduszkę. I płaczę żywnymi łzami, bo Casey właśnie wróciła na swoje miejsce.
___________________________
Od Autorki:
Od Autorki:
Nie sprawdzałam. Nie zwracajcie uwagi na błędy, proszę. Notka krótka, bo nie mam zbytnio czasu na rozpisywanie się. Miłego czytania!
Kocham! :3
OdpowiedzUsuńGdybyś zobaczyła mój uśmiech gdy dowiedziałam się że jest rozdział xD
Czekam na nn :)
Świetny rozdział ;) Tak długo oczekiwany :p
OdpowiedzUsuńSuper:D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
*__* . Rozdział niesamowity ! Do następnego, pozdrawiam.xx
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej wszystko skończyło się jako tako dobrze. To jest pocieszające, o.
OdpowiedzUsuńUuu... Podoba mi się taka Riley niby krucha ale jak przyjdzie co do czego pokazuje pazurki ;) hah Cudowny rozdział teraz taki kopniak do dalszego pisania *kop* heh
OdpowiedzUsuńZapraszam do zgłoszenia swojego bloga do Katalogu Opowiadań O Celebrytach :)
OdpowiedzUsuń[http://katalog-opowiadan-o-celebrytach.blogspot.com/]
Pozdrawiam!
Blog został pomyślnie dodany do Katalogu :)
UsuńBOSKI *_* !!
OdpowiedzUsuńDzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały :))))) To jest C.U.D.O.W.N.E !!!!!!!!! :D Proszę dodaj szybko nowy rozdział. Uwielbiam tą historie.D Masz ogromny talent :)))
OdpowiedzUsuń