środa, 27 listopada 2013

Rozdział trzeci cz. 1

Zakładam słuchawki na uszy. Ogarnia mnie stan zapomnienia o wszystkim, kiedy w bębenkach rozbrzmiewają melodie piosenki Special Death. Z kolejnymi słowami piosenkarki, zastanawiam się nad znaczeniem tytułu. Każdy pragnie takiej śmierci. Beztroskiej śmierci. O takiej w której nie czuć bólu. Po prostu odcinasz się od swojego nałogu jakim jest oddychanie. Jedni uśmiechają się, inni nie, tęskniąc za przyzwyczajeniem, wzięcia głębokiego oddechu przed zaśnięciem. Ich klatki piersiowe już długo pozostaną nie ruchome, a skóra przybierze białego koloru. Każdy żyjący będzie się obawiał choćby spoglądnięcia, a co dopiero dotknięcia zimnego ciała nieboszczyka. Ale czy ma to dla kogoś znaczenie? Ma to znaczenie, że po kilku latach, nasze oczy przestaną moczyć policzki, po usłyszanym imienia osoby nawet przez nas kochanej? Z biegiem wydarzeń, jakie nas spotkają, w końcu nie będziemy myśleć o tej osobie tak często jak przedtem.
Zaciskam dłoń na pasku czarnej torebki, kiedy skręcam w wąską uliczkę. Stąd pozostaję mi zaledwie dziesięć minut drogi. Z każdym krokiem wykonanym w ciemnościach uliczki, zdaję sobie sprawę że nie tylko ja się w niej znajduję. Wkładam dłoń do torebki. Brak mojego pistoletu pogłębia strach. Skręcam w prawą stronę i od razu się wycofuję. Trzech mężczyzn stojących przede mną. Dwoje z nich trzyma lśniące pistolety, celując w trzeciego. Dwie sylwetki są wręcz łudząco znajome, trzecia zaś pozostaję zagadką. Wyciągam z uszu słuchawki, stojąc na samym środku uliczki. Stopy wrosły mi w ziemię. Nie potrafię wykonać żadnego ruchu. W końcu jeden z nich odwraca się i biegnie. Widać było że ma słabą kondycję, bo po zaledwie pięciu dużych susach już zaczął sapać. Robiąc następny, wpadł na mnie. Złapał mnie w ramiona, ratując przed upadkiem. Moje źrenicę rozszerzyły się kiedy mężczyzna, wyciągnął z kieszeni mały nóż. Teraz oplatają jedną ręką mój brzuch, drugą zaś szyję przytrzymując nóż, tuż przy moim gardle, odwrócił się do jego napastników. Jeden z mężczyzn, poruszył się coraz bardziej zbliżając się do mnie i mężczyzny. Sapię z przerażenia, czując na skórze zimny metal. Światło jednej z lamp, oświeciło twarz zbliżającego się do nas mężczyzny. Zachłysnęłam się powietrzem widząc Zayn'a. Oh, tylko nie on! Za nim zdążam zauważyć, on robi kolejny krok w naszą stronę. Uścisk, mojego napastnik staję się jeszcze mocniejszy,nóż wręcz wbija się w moją szyję.
-Podejdź jeszcze bliżej, a poderżne jej gardło- warczy, nóż coraz głębiej wbija się w moją szyję, na szczęście nie raniąc jej do krwi.
-Puść ją, ona nie jest niczemu winna- odpowiada Zayn, zbliżając się do nas. Mężczyzna, odrywa nóż od mojej szyi, przejeżdżając nim od twarzy, zatrzymując się przy lekko odkrytych przez dekolt piersiach.- Puść dziewczynę- syczy.
- Spokojnie Zayn, mi się nigdzie nie śpieszy- uśmiecha się złowieszczo- Oh, chyba że tobie tak-  ponownie kładzie nóż przy mojej szyi. Drugą dłoń, wpycha w mój stanik, pieszcząc moje brodawki. Dyszę z przerażenia.
" Uspokój się". Do akcji wkracza moja bogini, zakrywając swoje oczy dłońmi, podglądując jedynie przez szpary między palcami. Posłusznie wykonuję jej polecenie. Mój oddech wraca do normy, podczas gdy napastnik dalej bawi się moimi piersiami.
-Zostaw ją!-krzyczy Malik, podchodząc bliżej.
-Zostawię, ale najpierw trochę się z nią zabawię- śmieję się. Dreszcze przechodzą przez moje ciało. Myślę tylko o unormalnieniu oddechu. "Przypomnij sobie to czego uczył cię Stan" szepczę kolejną podpowiedź. Zamykam oczy. W głowie pojawiają się poszczególne podpowiedzi wujka. Przed oczami widzę obrazy, walk wręcz. Pamiętam. Otwieram oczy. Zayn stoi w miejscu. Trzyma pistolet w ręku, wycelowując muszką w mężczyznę, bawiącego się moimi piersiami. Nóż dalej mam przystawiony do szyi. Dwie dłonie swobodnie zwisają po bokach, dotykając bioder. Znajduję w sobie zapomnianą odwagę i jednym pewnym ruchem, łokciem uderzam  napastnika w brzuch. Nóż wylatuję z jego rąk. Gardłowy jęk wydobywa się z jego ust, mimo to nie wypuszcza mnie ze swojego uścisku. Oddycham nerwowo całą tą zgromadzoną adrenaliną. Jego głowa spoczywa na moim ramieniu, kiedy zginam ramię w łokciu i zaciśniętą w pięść dłonią uderzam go w twarz. Jego nos gruchoczę, po moim ciosie i tym razem wypuszcza mnie ze swoich objęć. Ostatni raz odwracam się do niego. Z jego nosa sączy się szkarłatna ciecz, dalej stoi na nogach więc wykonuję popisowy numer mojego wujka. Przekładam ramię przez swój bark, i całą swoją siłą powalam na twardą posadzkę. Huk rozlega się po wąskiej uliczce. Biorę w ręce swoją czarną torebkę, i jak najszybciej oddalam się od leżącego mężczyzny. Zayn w ciepłym świetle latarni wygląda na zdziwionego. Zupełnie nie spodziewał się po mnie takiego zachowania. Idę pewnie, ale kiedy przypominam sobie to co się tutaj właśnie wydarzyło, moja pewna siebie "ja" zostaję przytłoczona nieśmiałością. Dostaję dreszczy w każdym możliwym miejscu mojego ciała. Nie wiem co ze sobą zrobić. Tak po prostu sobie odejść, czy zostać z Zayn’em? Kręcę z dezaprobatą głową. Czemu musiałam zrobić to na jego oczach? Teraz pewnie będzie coś podejrzewał. Patrzę na nadgarstek. Nie odkryłam tatuażu, mimo to pociągam mocniej długi rękaw koszuli. Podnoszę wzrok, i przede mną już stoi.. zmartwiony Malik? Tego się nie spodziewałam.
- Nic ci nie jest?- pyta, głaszcząc mój policzek. Kręci mi się w głowie, jednak powstrzymuję się od tego by paść plackiem na ziemię, zamykając oczy. Odsuwam się od niego o krok w tył, torując między nami swobodną przestrzeń.
- Wszystko okej- szepczę, wpatrując się w jego oczy. Teraz jest zły, jego szczęka zupełnie tak jak wcześniej zaciska swoje mięśnie, a oczy robią się zupełnie czarne. Strach powraca.
- Niall!-woła jednego z członków jego cholernego gangu. Niall Horan. Bardzo dobry w walkach wręcz. Mam ochotę zmierzyć się z nim tu i teraz, by sprawdzić czy to co pisało o nim w papierach było prawdą, ale przypomina mi się że teraz nie jestem Riley tylko Casey. Wzdycham bezradnie. Blondyn podchodzi bliżej, posyłając mi lekki uśmiech. Spuszczam wzrok by dłużej na niego nie patrzeć.- Zajmij się nim- Zayn wskazuję na leżącego mężczyznę.
- Serio, Zayn? Nie myślisz że już mu starczy po tym co ona mu zrobiła?- podnosi brodę do góry, wskazując na mnie. Rumienię się. To nie było zamierzone, to po prostu był zwykły odruch.
- Nie- warczy. Oh, uspokój się! Zerkam nie spokojnie na Niall’a, któremu uśmiech zszedł z buzi. Czemu on musi się tak zachowywać, nawet w stosunku do swoich przyjaciół? Nie podoba mi się to. Mam ochotę przyłożyć mu w twarz. Blondyn stoi wyprostowany,kiwa jedynie głową, zaczynając swój marsz do mojego napastnika.
-Chodź- mówi cicho, pchając mnie do przodu swoją ręką. Nie odwracam się do tyłu kiedy słyszę jęki mężczyzny. Wiem co właśnie robi mu Niall i nie chcę doznać szoku, widząc blondyna kopiącego leżącego napastnika. Choć widziałam takich przypadków już bardzo wiele, dalej się do nich nie przyzwyczaiłam.
Zayn otwiera drzwi czarnego samochodu. Stoję w bezruchu. Jeżeli myśli że wsiądę do jego auta, to grubo się myli.
-Wsiadasz, czy nie?- warczy. Podskakuję zaskoczona jego tonem. Patrzę na jego twarz. Dalej jest zły.
- Nie- próbuję udawać pewną siebie, co najwyraźniej mi się nie udaję, sądząc po swoim piskliwym głosiku. Malik zamyka z trzaskiem drzwi. Huk roznosi się po ulicy. Rozglądam się wszędzie byle nie na niego.- W takim razie się przejdziemy- westchnął z irytacją, biorąc mnie za ramię. Jego palce wrzynają się w moje ramię. Na pewno pozostaną po tym siniaki.
- Może trochę delikatniej?- pytam. Moja bogini, unosi głowę, kiedy brzmi to tak jakbym była pewna siebie. Oh! Nie miałam zamiaru tak tego odnieść.
- No proszę jaka pewna siebie- uśmiecha się, rozbawiony.
- Nie wiem co cię tak bawi- wyrywam ramię z jego uścisku, krzyżując je na piersiach. Idę szybciej, zupełnie ignorując jego obecność. Zachowuję się jak małe dziecko, które nie dostało zabawki i teraz stroi fochy na rodziców. Oh, tak dojrzale.
- Obraziłaś się?- chichoczę rozbawiony. Skręcam w drugą stronę. Zauważam że jestem już na swoim osiedlu- Casey- woła, mimo to dalej nie zwracam na niego uwagi. Nie chcę patrzeć na tego idiotę.- Casey!- po raz kolejny krzyczy moje fałszywe imię, ale tym razem z takim oczekiwaniem, że odwrócę się i do niego podejdę, klęknę i przeproszę za to że go ignoruję. W jego snach- Casey!- ryczy wściekły. Nawet to nie zatrzymuję mojego ciało przed dalszą ucieczką.
Podchodzę do drzwi, małego domku. Wkładam dłoń do torebki, szukając swoich kluczy. Znajduję je i wciskam do zamka, przekręcam jeden potem drugi raz i kiedy mam je już otworzyć, Zayn staję mi na drodze. Łapię za nadgarstek, i szarpię nim sprawiając mi przy tym okropny ból. Odwraca mnie w drugą stronę, i przypiera swoim ciałem do drzwi.
- Bardzo denerwuję mnie to że mnie ignorujesz, Casey- syczy, do ucha. Pewność siebie znika, a za nią wchodzi po raz kolejny nie śmiałość. I co ja sobie myślałam?- Nigdy więcej tego nie rób, rozumiesz?- kiwam głową- powiedz.
- T-tak..- jąkam się.
- Grzeczna dziewczynka, tylko mam nadzieję że tym razem mówisz to szczerze- uśmiecha się, przygryzając moje ucho.- Spotkamy się jutro- odrywa swoje ciało od mojego, zostawiając mnie zupełnie zdezorientowaną. Wypraną ze wszystkich emocji jakie posiadałam. Spoglądam na jego odchodzącą sylwetkę. Machnął lekko ręką, odwracając się w moją stronę. Zjeżdżam plecami po nie równej powierzchni dębowych drzwi. Unoszę głowę do góry. Patrzę w iskrzące się gwiazdy. Każda łudząco podobna do siebie, jednak po dłuższym przypatrzeniu się można znaleźć między nimi różnicę. Wzdycham, kręcąc głową.
- Nie powinnam była tu przyjeżdżać.
                                                                   ----------------------
Od Autorki:
Rozdział według mnie zbyt krótki, ale starałam się jak najszybciej go napisać by go dzisiaj dodać. Wiem jak długą przerwę w dodawaniu kolejnych rozdziałów zrobiłam, ale cóż ostrzegałam. Jeżeli chodzi o poprzedni post, to nie jestem zadowolona że zobaczyłam tam tylko jeden komentarz. Cóż, mówi się trudno.
To wszystko na dziś, choć wiem że i tak nie będziecie czytać notki ode mnie.
Na razie. 

5 komentarzy:

  1. Kurczę dziewczyno masz talent mi się bardzo podoba to co tworzysz, choć nie chce mi się pisać komentarzy, ale wiem jak to bardzo motywuje! :) Jak dla mnie rozdział niesamowity, rzeczywiście masz rację krótszy niż wcześniejszy, ale to co! Głowa do góry na początku zawsze mało osób czyta pózniej jest już znacznie więcej osób czytających:) . Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, pozdrawiam i życzę weny. xx
    P.S. Głowa do góry ! Bo burzy zawsze musi wyjść słońce. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh. Wiesz nawet nie wiem co napisać, oprócz tego że bardzo dziękuję. Według mnie nie mam takiego talentu. Piszę bo to lubię, a nawet nie wiem czy dobrze mi to wychodzi ;)
      Pozdrawiam Darcy ;*
      PS. Dziękuję za miłe słowa

      Usuń
    2. Ohh,, masz talent :) Ja to nawet jednego rozdziału nie umiałam bym opisać tak jak robisz to Ty ! Jesteś genialna naprawdę :) xx

      Usuń
  2. Może i jest sobie krótszy, ale zawsze przecież jest i jest dobrze. Zayn, wciąż mnie przeraża i myślę, że będzie tak niestety przez dłuższy czas. Czekam z niecierpliwością na kolejny i życzę Ci weny, idzie Ci świetnie! :)x
    PS możesz wyłączyć to, że trzeba wpisywać kod, niektórych to zniechęca :)x

    OdpowiedzUsuń
  3. Wezmę sobie twoją radę do serca i za chwilę to zlikwiduję ;) Dziękuję za to że wyrażasz tutaj swoją opinię.
    Pozdrawiam. Darcy ;*

    OdpowiedzUsuń