Wchodzę do domu. Z ogromną siłą rzucam swoją torebką o podłogę. Gniew mnie rozpiera. Boże czemu on tak na mnie działa? Czemu nie potrafię mu tak po prostu przywalić w twarz? To wszystko staję się strasznie trudne. Nie potrafię już racjonalnie myśleć, a jestem tu dopiero kilka dni. Myślałam że będzie inaczej. Przyjadę, zabiję i odjadę. Właśnie odjadę. Oh, jak bardzo chciałabym już wrócić do domu. Wrócić do postaci Riley i dalej bezlitośnie zabijać swoich dłużników. Jednak wiem że kiedy wrócę, nie będę mogła pogodzić się z tym że moja jedyna szansa na zemszczenie się pójdzie na marne. I po raz kolejny, spędzę lata na obwinianie się za śmierć najbliższych. Wzdycham. Tak tylko to mi pozostało. Nic innego nie mogę w tej chwili zrobić. Muszę tu zostać i zabić tą bezlitosną gnidę.
Ściągam z siebie płaszcz. Rękawy jak zwykle ze mną nie współpracują. Perfidnie zawijają się przy łokciach.
- No kurwa!- krzyczę sama do siebie. Samotność. Tak dobrze mi znana samotność.
Ciągnę za jeden z rękawów, końcowo zrywając szwy. Płaszcz pada na posadzkę. Kopię go w stronę łazienki. I tam masz leżeć- mówię w myślach.
Przechodzę do salonu. Tam ściągam z siebie wszystkie brudne rzeczy, zostając jedynie w koronkowej bieliźnie. Przypominam sobie dotyk tego brudnego faceta. Uhh.. na samą myśl zbiera mnie na wymioty.
Patrzę w duże lustro powieszone na jednej ze ścian. Blada twarz. Na głowie ogromny kołtun. Krzyżuję ręce na piersiach. Moje odbicie robi to samo. Jestem na siebie wkurzona. Jak mogłam pozwolić na to wszystko?
Prycham w stronę lustra. Odwracam się tyłem do swojego odbicia, jednak zerkam na nie przez ramię. Ona także. Jest chuda. Bardzo chuda. Żebra odstają od cienkiej skóry.
Nie chcę już na nią patrzeć. Idę do kuchni. W zlewie ogromna sterta naczyń. Jak się tu tego tyle nazbierało! Od razu biorę się do ich mycia. Zdrapuję szorstką gąbką resztki jedzenia. Ohyda. Stawiam jeden umyty talerz, i biorę się za następny. Ponawiam swoje czynności. Spłukuję pianę z ostatniego naczynia. Jest strasznie śliski. Niosę go na suszarkę. I nagle wyślizguję się z moich dłoń. Upada na czarne kafelki. Porcelana rozpryskuję się po całej kuchni. Wszędzie są jej odłamki. Tupię ze zdenerwowania stopą. Jęczę nie zadowolona. Teraz trzeba to posprzątać.
Klękam. Zbieram kawałki naczynia. Mam już ich w dłoniach dosyć sporo, jednak one znowu wypadają mi z objęć, kiedy jeden głęboko wbija się w moją otwartą dłoń. Wszystkie odłamki ponownie padają na ziemię. Rana jest głęboka. Miarowo sączy się z niej krew. Strasznie pieczę. Łapię się drugą dłonią za nadgarstek, jakby miało to w czymś pomóc. Siadam gołym tyłkiem na kafelki i płaczę. Od tak dawna tego nie robiłam. Łzy ciekną po moich czerwonych policzkach. Potem kapią na moją ranę łącząc się z krwią. Szlocham. Nie z powodu rany. Z powodu tego że tutaj jestem. A nie chcę. Nie chcę jutro znowu go zobaczyć. Martwi mnie to że płaczę. Czasami jedna czy dwie łzy, samoistnie wydobyły się z moich oczu, ale prawdziwy szloch, był u mnie wręcz nie spotykany. Co się ze mną dzieję?
Ścieram ręką łzy. Pociągam nosem i wstaję z posadzki. Spoglądam gniewnie na rozkruszone kawałki porcelany. Wychodzę z kuchni kiedy w salonie rozbrzmiewa dźwięk mojej komórki. Dziwne. Myślałam że ją rozwaliłam kiedy torebka z hukiem lądowała na panelach. Pociągam nosem. Biorę torebkę w dłonie i siadam z nią na kanapie. Ostrożnie otwieram by bardziej nie zranić mojej ręki. Dalej sączy się z niej szkarłatna ciecz. Pozostawia po sobie małe kropelki na podłodze. Kręcę głową i próbuję zapomnieć o bólu. Wyciągam z torebki telefon. Na ekranie wyświetla się powiadomienie. "Jedna nieodebrana wiadomość". Dziwię się. Wujek Stan nigdy nie wysyłał żadnych sms'ów. Zawsze mówił że nie potrafi tego robić, i na pewno nigdy nie spróbuję. Klikam na powiadomienie i już po chwili na ekranie pojawia się treść sms'a.
------------------------
Nadawca: Nieznany
Odbiorca: Casey
Data: 10 listopad 2012r, 20:34
Dzisiejszy dzień nie zaliczam do najlepszych, jednak do bardzo zadziwiających zdecydowanie.
Życzę dobrej nocy.
Spotkamy się jutro i mam nadzieję że tym razem będziesz mnie słuchać jak na grzeczną dziewczynkę przystało.
Zayn.
-------------------------
Czytam wiadomość przez ostatnie kilka minut. Łzy kapią mi na ekran, zupełnie go zamazując. Skąd zna mój numer?! Nie mogę uwierzyć że do mnie napisał. Cholerny drań! Odwracam się do oparcia. Opieram o nie swoją brodę. Nie mogę powstrzymać kolejnego szlochu. Jestem zbyt zdenerwowana by racjonalnie myśleć. Rzucam swoim telefonem o ścianę, dając upust wszystkim swoim emocjom. Urządzenie rozlatuję się na części a w ścianie pojawia się dziura. Okrywam dłońmi twarz. Krwią brudzę swoje policzki. Nie obchodzi mnie to.
--------------------------------
Od Autorki:
Od Autorki:
Cóż postanowiłam że zrobię drugą część tego rozdziału, bo tamten wyszedł strasznie krótki ;)
Jestem zadowolona dwóch komentarzy, które pojawiły się przy tamtym poście.
Pozdrawiam moje kochane czytelniczki ;*
Mam nadzieję że druga część trzeciego rozdziału wam się spodoba.
Buziaczki xx. ( piosenka, która jest na początku rozdziału bardzo zainspirowała mnie do napisania tej drugiej części),
Jestem zadowolona dwóch komentarzy, które pojawiły się przy tamtym poście.
Pozdrawiam moje kochane czytelniczki ;*
Mam nadzieję że druga część trzeciego rozdziału wam się spodoba.
Buziaczki xx. ( piosenka, która jest na początku rozdziału bardzo zainspirowała mnie do napisania tej drugiej części),
Zayne, jest sprytny i nie powinna się dziwić, że zdobył jej numer, w końcu była jego pracownicą i nic w tym dziwnego. Cóż, mam nadzieję, że mimo wszystko dziewczyna da radę i dokończy co zaczęła, lub zmieni to jej życie! Czekam na kolejny! :)x
OdpowiedzUsuńHmm.. Ciekawie się robi nawet bardzo, jak zobaczyłam, że dodałaś rozdział od razu taki banan na buzi haha :D . Rozdział jak zwykle rewelacyjny już nie mogę się doczekać jak dalej potoczą się losy głównych bohaterów. Pozdrawiam.xx
OdpowiedzUsuń